Claresa, Wibo, Lovely, BasicLab czyli trochę drogryjnych nowości
Hello!
Udało mi się znaleźć czas i obfocić wszystkie nowości, które dotarły do mnie w ostatnim czasie. W dużej mierze skupiłam się na produktach do ust, a także na pielęgnacji twarzy, bo w ostatnim czasie zużyłam wszystko co miałam, więc wskazane było uzupełnić braki :)
Na Cocolicie były dobre promocje na polskie marki, dlatego zdecydowałam się na markę Nacomi. Miałam już kilka produktów z tej serii i byłam zadowolona. Tym razem skusiłam się na sera. Te z kwasami zostawiam na jesień, natomiast te z niacynamidem od wczoraj jest w użyciu.
Eveline zaskakuje nowościami. Całkiem niedawno wprowadzili do swojej oferty bardziej profesjonalne kosmetyki. Peel shot z 15% kawasem glikolowy oraz serum shoot z 0.2% retinolem wyglądają bardzo obiecująco. Tak, tak wiem - nie będę ich używać w tym samym czasie. Jeden produkt wyklucza drugi.
Mój ukochany peeling enzymatyczny z Tołpy również znalazł się na promocji. To moja któraś tubka z rzędu i nie znalazłam lepszego zamiennika.
Obok BasicLab kręciłam się dosyć długo, aż w końcu wrzuciłam do koszyka bogaty krem z ceramidami. Po pierwszych testach jestem zachwycona jego działaniem i mam ochotę na więcej. Fioletową serię z bakiuchiolem znam z kremu pod oczy, który uwielbiam. Mimo +40 na opakowaniu będę używać go, bo nie kieruję się oznaczeniami producenta, a składem kosmetyku :)
Od kiedy mam grzywkę, prostuję włosy. Potrzebowałam termoochrony. Tutaj wybór padł na Frizz Killer Serum od Elseve.
Od jakiś 3 lat jestem wierna podkładowi Golden Rose, ale zaczął mnie troszkę denerwować, więc pora na zmianę. Dla większego krycia kupiłam mój zapomniany hit - Catrice, Liquid Coverage oraz Claresa, Liquid Perfection. Oba czekają na swoją kolej :) Nadchodzi lato, więc olejek podkreślający opaleniznę musi być. Co prawda zaopatrzyłam się aż w trzy, to na poniższym zdjęciu zobaczycie Wibo, Get Wild.
Maty, błyski - wszystko zależy od nastroju. W pokazie błyszczyków i pomadek, prym wiedzie Claresa. Jakoś siadła mi ta marka, bo jest bardzo budżetowa, a jakością sięga gwiazd.
Ze mną się coś dzieje na starość. Coraz częściej sięgam po drobiny, których do tej pory unikałam jak ognia. Zresztą, w drogerii aż roi się od wszelkiej maści błyszczadeł :D W szczególności jedna pozycja od Lovely i dwie od Wibo dobrze pokazują moje coraz większe zaintrygowanie kiczem.
Bielenda też wypuściła brokatową pomadkę ochronną pod nazwą Sparkly Lips. Brokat w niej zawarty mieni się na kolory syreniego ogona przez co Zośka już zdążyła się nią zaopiekować.
Olejek Lamel to podobno odpowiednik Diora. Nie mam pierwowzoru, ale ten mi się bardzo spodobał ze względu na dobre właściwości nawilżające i przepiękny zapach.
Kolejny brokat od Claresy, bo tak jak pisałam wcześniej - ostatnio muszę się świecić :)
Familove to szampon od Yope. Dobry i naturalny skład nie podrażnia mi skóry głowy. Z Zośkowymi włosami też sobie radzi :)
Żel do mycia twarzy Hyaluron Specialist jest całkiem przyjemny i robi to co ma robić.
Olejek z Isany to też mój must have. Zużyłam kilkanaście buteleczek i chyba nigdy mi się nie znudzi. Odżywka Hungry Hair u mnie się nie sprawdziła, ale do rozczesywania długaśnych Zosiek sprawdza się idelanie. Hylauron Pump od Elseve to dziadostwo jakich mało. Włosy sztywne i jednocześnie obciążone. Kompletnie nie polecam :)
Hair2love. Peeling taki sobie. Znam dużo lepsze produkty z tej kategorii.
Podkreślonej opalenizny nigdy za mało. Viralowy suchy olejek z Action robi furorę na TikToku, więc musiałam wejść w jego posiadanie. Coś cudownego!
Za to mgiełka rozświetlająca 4 Lift Skin kompletnie nie daje takiego efektu jaki lubię. Shimmer migruje z ciała w trybie natychmiastowym. Zapach też nie jest jakiś rewelacyjny i niestety, długo czuć go na skórze.
Coś wpadło Wam w oko? ;)
Blanka
Komentarze
Prześlij komentarz