Nowości kosmetyczne ostatnich miesięcy

Hello!

Dawno mnie tutaj nie było, więc pora nadrobić zaległości. Mam Wam do pokazania moje ostatnie nabytki kosmetyczne, których nie jest tak dużo jak we wcześniejszych latach. Nauczyłam się minimalizmu i na stare lata zaczął przemawiać przeze mnie zdrowy rozsądek i zanim coś kupię, zastanawiam się dwa razy przed dodaniem czegoś do koszyka. 

W dużej mierze kupuję już sprawdzone kosmetyki i rzadko sięgam po coś czego nie znam. No chyba, że naoglądam się YouTube'a i wjedzie mi niespodziewane chciejstwo, ale to na szczęście też zdarza się coraz rzadziej :)

Jeśli chodzi o zapachy, nie kupowałam żadnych nowych flaszek, a starałam się zużyć to co mam. Jedyne na co się skusiłam to mgiełki od Guess, bo w Action ich ceny są tak niskie, że grzechem jest przejść koło nich z obojętnością. Zapach Seductive znam od lat i chętnie do niego wracam jesienią i wiosną :) 


Przez pandemię i nakaz noszenia maseczek, niemal całkiem zrezygnowałam z malowania ust, Gdy tylko znieśli obostrzenia, kuferek z kosmetykami do ust ponownie wrócił do łask. 

Oczywiście jestem o tyle ze wszystkim i dopiero niedawno sięgnęłam po Lifter Gloss od Maybelline. Absolutnie je uwielbiam i używam niemal cały czas. Matowa pomadka w płynie od Revolution i Rouge Velvet Ink to z kolei dwa moje ulubione maty w ukochanych odcieniach - takich na codzień.

Oczywiście, żeby wszystko wyglądało tak jak z gazety, raz lub dwa razy w tygodniu serwuję moim ustom porządny peeling. Markę Claresa dopiero odkrywam, ale już znalazłam kilka bardzo fajnych produktów. 


Na co dzień nie używam baz pod podkład, bo nie odczuwam takiej potrzeby. Niemniej jednak od wielkiego dzwona nałożę coś, co zmatowi moją mieszaną cerę, żeby nie musieć co chwilę na poprawki. Po długim zastanawianiu się, wybór padł na The Mattifier Oil Control Primer od Catrice. Baza jak baza - mocno silikonowa i czuję, że gdybym używała jak każdego dnia, mogłaby mnie szybko zapchać.  


Pielęgnację twarzy mam bardzo podstawową. Stan mojej cery jak na tę porę roku jest bardzo dobry, więc nie staram się nakładać jak najmniej, bo boję się, że znów będę leczyć się sterydami. Na noc nakładam witaminowy tłusty krem od Ziaji. Na dzień zaś przez krótki czas stosowałam egzotyczny krem witalizujący z Apis. Niestety, jego zapach jest dla mnie na tyle uciążliwy, że nie daję rady i zużyję go do nóg. Zresztą, nawilżenie nie było na takim poziomie jakiego szukam, dlatego też muszę ogarnąć coś lekkiego, ale nawilżającego.

Lubię maski do twarzy na bazie glinek. Tutaj też niestety nie jestem w pełni usatysfakcjonowana, bo maska od Dermofuture z kaolinem jest dla za słaba. Po jej zmyciu skóra nie jest tak czysta jak ja to lubię. 


Avon jakiś czas temu wysłał mi nową serię marki Anew. Kosmetyki Sensitive+ są już u mnie prawie na wykończeniu i niebawem dam Wam znać jak się u mnie sprawdziły.


Puder którego namiętnie używam to Wibo Mood. Niestety, mój zapas się wyczerpał, więc potrzebowałam na szybko jakiegoś sypańca. Skusiłam się na True Skin Mineral Loose Powder od Catrice i mam w jego kierunku mieszane uczucia. 

Wyrzuciłam wszystkie pomady do brwi, bo wyschły. Nie jestem w stanie zużyć do końca takiej formy kosmetyku do brwi, więc z pokorą wróciłam do cieni i nie żałuję. Dwukolorowe cienie od Catrice całkowicie mi starczają i jestem z nich zadowolona. 

Dobre dwa lata do wykończenia makijażu używałam mgiełki matującej od Eveline. Pech chciał, że została wycofana, więc przerzuciłam się na Oil Control Matt Fixing Spray i chyba taka zmiana była mi potrzebna, bo mat trzyma mi się o wiele, wiele dłużej :)


Eveline na równi z Wibo to moje dwie ulubione polskie marki drogeryjne. Błyszczyk Cooling Kisses wygląda na ustach jak idealna tafla i już go wykańczam. Ten drugi też jest całkiem przyjemny, choć kompletnie nie ma mocy powiększania ust :)

Róż 03 Rose Gold ma tak wdzięczny kolor, że po kilku latach przerwy wróciłam do malowania rumieńców. 


Wypiekane róże od Hean wpadły do koszyka, bo była na nie bardzo duża promocja. Zapomniałam, że nie lubię się z taką formułą i chyba pójdą dalej w świat. Za to żel do stylizacji brwi Brow Architect daje radę i na chwilę obecną jest moim numerem jeden. 


Na początku posta, pisałam, że odkrywam markę Claresa. Po tej palecie rozświetlaczy skusiłam się na sypką wersję Shine of mine, puder pod oczy Feel the pow(d)er! i błyszczyk powiększający usta Chill Out



Shine of mine

Too glam to give a damn!

Too glam to give a damn!

W kwestii tuszy do rzęs, Eveliine wiedzie prym. Podczas promocji w ich sklepie internetowym, zamówiłam 3 sztuki i obecnie używam Sexy girl. Mega size lashes i ReveLashes czekają w kolejce.


Bell dla Biedronki zaskakuje. Niemal każda kolekcja zawiera jakąś perełkę. Mi udało się dopaść bronzer Aloha i rozświetlacz Daisy. Dopiero niedawno zaczęłam ich używać, bo latem były dla mnie zbyt jasne.



Troszeczkę kombinowałam z podkładami. Niestety, poza Golden Rose Up to 24 hours stay, którego zużywam chyba 5 butelkę, nie umiem nic dobrać pod siebie. Claresa Skin Maker jest dla mnie za mało trwały, Eveline Better than perfect to samo. Natomiast Hean Feel Natural ma zbyt słabe krycie i szybko się wyświeca w strefie T. Jedyne co mi podeszło poza GR to Tinted beautifier czyli upiększający krem tonujący :) 


Jesienią w czeskim DM kupiłam paletę do konturowania Fall in colours od Catrice i do teraz leży nieużyta, bo wszystkie odcienie okazały się nietrafione... W sklepowym świetle wyglądały bajecznie, czar prysnął po dokonaniu oględzin za dnia :D


Skin79 znaaaaaaam bardzo długo. Pamiętam czasy zamawiania ich kremów BB na ebay'u. Ahh to były czasy ♥

Teraz marka jest w Polsce i często oferują dobre promocje. Maski w płachcie kosztowały około 3 zł, krem pod oczy Cicapine 9.90 zł. Odżywki do włosów również nie przekroczyły kwoty 10 zł. To samo tyczy się masek Aurora typu peel off, których zrobiłam sobie mały zapas ;)






Dajcie znać czy coś Wam wpadło w oko :) 

Blanka

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty