Uroda, Oil Repair czyli genialna kuracja

                       
Hello!         
                                             

Czasami do szybkiej poprawy wyglądu skóry wystarczy maseczka. Jedne dają spektakularne efekty od razu po zmyciu, a jeszcze inne dopiero po kilku zastosowaniach. Ja olejek z Urody potraktowałam właśnie jako pewien rodzaj maski, bo moja skóra wygląda świetnie po każdym użyciu. Aby nie przedobrzyć efektu, kosmetyk stosuję co 3 - 4 dzień. 

Skład preparatu jest genialny. Poza olejem marula, olejem arganowym i olejem awokado w środku znajduje się skwalan (moja skóra go kocha), ceramidy, witaminę E oraz kwas hialuronowy w niskocząsteczkowej postaci :) Nie ma tutaj silikonów ani innych chemicznych wypełniaczy. Nikt też nie pokusił się o dodanie parafiny i za to mu chwała! 

Formuła wbrew pozorom jest bardzo lekka, a sam kosmetyk szybko się wchłania. Owszem, na twarzy pozostaje tłusta warstewka, ale nie jest to efekt kipiącej tłuszczem cery. Na dzień nie polecam, ale na noc - jak najbardziej. 

Po dokładnym demakijażu, nakładam na twarz grubszą warstwę i idę spać. Rankiem cera jest bardzo mocno rozświetlona (sprawka witaminy E), a także wygładzona i napięta. Po kilku takich "zabiegach" nie odnotowałam zapchania porów czy też przetłuszczenia. Mam wrażenie, że przez ogrzewanie, moja skóra pije każdy kosmetyk do dna. Co prawda nie widać oznak odwodnienia, ale widzę, że wszystkie preparaty są wciągane niczym woda w suchą gąbkę. 

Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła, to kompletny brak zapachu. Nastawiłam się na ciężką, orientalną woń, a wyszło zupełnie coś innego. Trudno, ale dawno nie używałam nic bezzapachowego :) A, nie, bo w poprzednim poście pokazywałam Wam bezzwonne produkty przeznaczone do pielęgnacji włosów. 

Muszę Wam napisać, że jest bardzo usatysfakcjonowana z rezultatów jakie osiągam. Taka doraźna kuracja co kilka dni w tym zimowym okresie działa zbawiennie na moją twarz. 

Blanka