Instituto Espanol czyli europejskie kosmetyki ze śluzem ślimaka
Hello!
Śluz ślimaka atakuje nas z każdej strony. Robi się coraz bardziej popularny i za chwilę zrzuci z piedestału wszędobylski olej arganowy. Prekursorem kosmetyków zawierających tę substancję jest rynek azjatycki, jednak stary kontynent nie pozostał w tyle i także zaczął tworzyć swoje produkty. Hiszpański Instituto Espanol dystrybuowany przez sieć drogerii Vica to dosyć ciekawa marka, której mogłam się przyjrzeć z bliska :)
Wszystkie trzy produkty, które mam, bardzo polubiłam, a serum do twarzy okazało się świetnym kosmetykiem, który bez problemu potrafi uporać się ze wszystkimi wypryskami powstałymi w wyniku pociążowej regulacji gospodarki hormonalnej.
Na początku, gdy zobaczyłam skład, przeraziłam się jak człowiek z arachnofobią na widok pająka. Pierwszym składnikiem widniejącym na liście jest alkohol denat, którego unikałam niczym diabeł wody święcone. A bo mnie wysuszy, a bo będzie piekło, a bo mnie podrażni, a bo coś tam. I milion powodów. Otworzyłam słoiczek z myślą, że za chwilę uderzy we mnie ściana procentowej woni. Zdziwiłam się, gdyż serum okazało się prawie bezwonne. Idąc drogą dedukcji - jeśli nie śmierdzi gorzelnią w takim razie alkoholu nie ma dużo. Przełamałam się i zaczęłam używać.
Nie żałuję nic, a nic. Ba, drugim składnikiem jest śluz ślimaka, a jak się okazało, denat jest jego świetnym nośnikiem i umożliwia mu głębszą penetrację.
Śluz jest oznaczony jako jeden składnik, jednak tak na dobrą sprawę, składa się on z kilku substratów takich jak: alantoina odpowiedzialna za gojenie i łagodzenie podrażnień, kolagen dzięki któremu zmarszczki ulegają wygładzeniu, proteiny nawilżające i uelastyczniające skórę, kwas glikolowy mający silne właściwości złuszczające, a także cały szereg witamin w tym A i E.
Serum w swojej konsystencji przypomina gęsty i jednolity żel, który w kontakcie w twarzą zmienia się w "wodę", przez co błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia po sobie żadnej warstwy, a napiętą i przyjemną w dotyku cerę. Tak jak pisałam wcześniej, śluz ze ślimaka ma bardzo mocne właściwości regeneracyjne i własnie przez to używam go codziennie, bo świetnie przyczynia się do wysuszenia niedoskonałości w postaci hmm pryszcza. (Nigdy nie miałam z tym problemu, wykwity pojawiały się maksymalnie raz na pół roku. Teraz syfek wyskakuje raz, ale na tydzień :/) Również zaognienie towarzyszące niechcianemu koledze znika dosyć szybko, a u mnie z tym był problem, bo jeśli chodzi o cerę naczynkową, a taką mam, goi się ona gorzej i na dłużej pozostaje czerwona.
Mimo, że jest już jesień, to temperatury mamy iście tropikalne, dlatego też szybko zużywam balsamy i kremy do ciała, aby w czasie większych chłodów móc wrócić do maseł i olejków. Obecnie moje ciało dostaje, a raczej dostawało krem do ciała i rąk z kolagenem bo skończyłam opakowanie.
Gęsty krem został nabity zapachem i pachnie po prostu obłędnie, a jak wiece lub nie, absolutnie uwielbiam kosmetyki pielęgnacyjne, które powalają wonią i nie zmieniają jej w kontakcie ze skórą. Produkt ten jest zalecany dla wszystkich, ja jednak wyszczególniłabym tutaj przydatność dla osób borykających się bardzo suchą skórą.
Balsam mimo tego, że jest spokrewniony z kremem, wykazuje mniejsze właściwości - natłuszczające. Jest lekki, szybko się wchłania i delikatnie działa, czyli spełni oczekiwania tych mniej wymagających :) Tak samo jak krem nie pozostawia rolującego się filmu.
Dodatkowym atutem są dwie pojemności 100 ml za 5,99 zł i 500 ml za 21,99 zł. Oczywiście 500 ml to wersja ekonomiczna, która chcąc czy nie chcąc nudzi mi się po jakimś czasie. Dlatego ja jestem za opcją tej mniejszej wersji :)
Poza tym było to moje pierwsze spotkanie z tą hiszpańską marką i mam nadzieję, że nieostatnie, bo kosmetyki mają przystępne ceny, a także działają tak jak mają działać :)
Krem - klik
Serum - klik
Blanka
Lubimy ślimaki, oj lubimy. A jeszcze w takiej cenie ;-)
OdpowiedzUsuńSą znacznie tańsze niż koreańskie :)
UsuńNa pierwszy raz też wybrałabym mniejsza pojemność :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie :)
Usuńdla mnie to w ogóle mniejsze pojemności bo nie potrafię zużywać do końca mazideł do ciała :) ale masz rację, teraz wszędzie pełno tego śluzu ze ślimaka...
OdpowiedzUsuńApelujmy do marek o mniejsze pojemności :D
UsuńAlcohol denat może faktycznie przerazić w składzie :P
OdpowiedzUsuńAle czasem okazuje się niezbędny :P
Usuńnie znam akurat tej marki, ale ślimaczkowe kosmetyki bardzo lubię, obecnie używam serum ślimakowego Skin79 :-)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem :)
UsuńJa nigdy jeszcze nie używałam żadnego produktu ze śluzem ślimaka i nie wiem czy się odważę :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że najbardziej zaciekawiło mnie serum :)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiło mnie serum, obecnie kosmetyki ze śluzem ślimaka w składzie są bardzo popularne i widzę, że coraz więcej firm ma je w swojej ofercie.
OdpowiedzUsuńMam krem-żel i niestety... na mnie nie działa, strasznie mnie po nim twarz swędzi i wychodzą bolące krosty :( zawiodłam sie, bo jakis czas temu używałam kremu ze śluzem ślimaka innej hiszpańskiej firmy i byłam zachwycona!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio skusiłam się na balsam do ciała Vis Plantis ze śluzem ślimaka :)
OdpowiedzUsuńMam i bardzo lubię te produkty ;)
OdpowiedzUsuń