Eparence AG Eye Cream czyli świetny krem pod oczy

                 
Hello!             

                   

Jeśli chodzi o kremy do twarzy, czytając skład, mniej więcej wiem, czy dany produkt będzie mi odpowiadał czy nie. Niestety, w przypadku kremów pod oczy, ta metoda kompletnie się nie sprawdza, więc powiedzmy, że kupuję je na "chybił trafił". Poza tym, mazidłem przeznaczonych do tej strefy przewinęło się przez moje ręce stosunkowo niewiele, bo aż 4. Całkowicie naturalny z Noni Care, Lancome Genifique Yeux będący cholernie drogą porażką, sławny krem ze świetlikiem z Flos-Leku oraz jakaś pomyłka z Avon, którą szybko oddałam w inne ręce. 

Jakoś tak wyszło, że troszkę zaniedbałam dbanie o delikatną skórę wokół oczu. Niestety, tam zmarszczki pojawiają się najszybciej, więc zaczęłam działać, by ciągle wyglądać na 23 :D W tym celu sięgnęłam po krem a dokładniej serum Eparence, które okazało się świetnym kosmetykiem.

Eparence to polska marka skupiająca się na problemach związanych z pielęgnacją najdelikatniejszej strefy na twarzy. W swoich produktach stosują wyselekcjonowane składniki zawsze wysoko umiejscowione na liście INCI. W przypadku mojego serum, nikt nie pożałował skwalanu do którego wcześniej nie przywiązywałam dużej wagi, a szkoda, bo okazało się, że moja skóra świetnie nawiązuje z nim relacje. No, nie tylko z nim, bo z roślinnymi komórkami szarotki alpejskiej również mam dobry kontakt :) 

Mam zmarszczki pod oczami. Są one naturalne i nie wydaje mi się, aby były oznaką upływającego czasu. Niemniej jednak, lekko mnie denerwują i cieszę się, gdy mogę je "rozprostować" choć na chwilę. 

Serum zamknięte jest w eleganckim opakowaniu, złożonym z ceramicznej buteleczki oraz dozownika w złotym kolorze. Przyznam się, że srebrna wersja byłaby ładniejsza, ale to tylko moja autosugestia, bo oryginał nie jest moją ulubioną barwą. 

Lekka konsystencja zaprawiona delikatnym i niedrażniącym zapachem szybko wchłania się w skórę, zostawiając ją przyjemnie gładką. Serum świetnie spisuje się zarówno po wieczornym demakijażu jak i rankiem, przed nałożeniem podkładu czy korektora, który trwa na tak przygotowanym podłożu przez cały dzień :) 

Po dłuższym i regularnym używaniu jędrność znacząco się poprawiła. Skóra stała się napięta, gęstsza i bardzo przyjemna w dotyku. I nie jest to chwilowy efekt jak przypadku wyżej wspomnianego Lancome (od posmarowania do zmycia). W przypadku AG skwalan odwala całą robotę wypełniając podoczne bruzdy.

Produkt został przebadany pod kątem dermatologicznym jak i oftalmologicznym. Mogą go używać zarówno wrażliwcy jak i osoby noszące szkła kontaktowe. Nie zawiera parabenów, które nota bene są najbardziej znanymi i co jak co, najmniej szkodliwymi konserwantami. Nie wiem dlaczego zbierają takie cięgi. 

Co prawda mam małe doświadczenie z kremami pod oczy, ale wśród tych, które miałam i używałam, ten sprawdza się najlepiej.

Cena jest bardzo wyważona i za 15 ml zapłacimy bodajże 99 zł. Tanie u mnie nie działo, drogie tym bardziej. Padło na środek i przy nim zostanę :)

INCI: AQUA, GLYCERIN, CETEARYL ETHYLHEXANOATE, DECYL COCOATE, SQUALANE, OCTYLDODECANOL, CAMELLIA JAPONICA SEED OIL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, OCTYLDODECYL XYLOSIDE, PEG-30 DIPOLYHYDROXYSTEARATE, PHENOXYETHANOL, LEONTOPODIUM ALPINUM MERISTEM CELL CULTURE, ALBIZIA JULIBRISSIN BARK EXTRACT, CAPRYLYL GLYCOL, CHLORPHENESIN, GLYCEROPHOSPHOINOSITOL CHOLINE, DISODIUM EDTA, XANTHAN GUM, CITRIC ACID, SODIUM BENZOATE, DARUTOSIDE, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PARFUM

Blanka