SCULPT by False Lash Wings czyli najnowsza maskara od L'Oreal
Hello!
W przeciwieństwie do Rimmela, tusze marki L'Oreal są moimi ulubionymi i wszystkie dotąd stosowane maskary tego brandu przewinęły się przez bloga. Dla zainteresowanych podaję linki do Volume Million Lashes Noir Excess - klik, Million Volume Lashes So Cuture - klik oraz pierwowzór, na którym wzoruje się bohater dzisiejszego posta, czyli False Lash Wings w wersji Midnight Blacks - klik. Ufff, dobrze, że mam blogową wyszukiwarkę, bo inaczej nie byłabym w stanie ogarnąć linków. A tak przynajmniej macie mały podgląd :)
Tightline to całkowicie nowe rozwiązanie wśród maskar, do którego w żaden sposób nie mogę się przekonać, bo nie wyobrażam sobie manewrować szczoteczką tak, aby "zakolorować" linię rzęs w celu optycznego zagęszczenia włosków. Od takich zadań mam kredkę lub eyeliner i takiego rozwiązania będę się kurczowo trzymać.
W celach naukowo - badawczych umyłam tę silikonową szczoteczkę, by móc zobaczyć ułożenie wypustek. Niestety, nie były one widoczne pod warstwą tuszu, więc dla dobra ogółu poświęciłam chwilkę czasu :) Teraz każda z Was może dokładnie pooglądać ten cud techniki francuskich myślicieli, którzy stworzyli tak innowacyjny gadżet.
Silikon jest na tyle elastyczny, że poddany sile docisku, genialnie współpracuje z okiem i jego budową. Dzięki precyzyjnym ułożeniu syntetycznego włosia, szczoteczka łapie każdą rzęskę, nawet tę najkrótszą, chowającą się w samym kąciku, bez obawy o utratę gałki ocznej. Nie wiem, co jest takiego nadzwyczajnego w tym aplikatorze, ale dosyć mocno mnie zaintrygował i chyba go polubiłam, bo jednak troszkę czasu się na nad nim znęcałam :)
Ogólnie samo opakowanie mocno do mnie przemawia, bo jest w mojej ulubionej kolorystyce. Ot co, ale jest pewien kanon barw, któremu jestem wierna i srebro do mnie przemawia w każdej postaci :)
Co do samego działania maskary, to mogę powiedzieć, że jest ono bardzo poprawne i mimo moich opornych rzęs, udało mi się z nich wyciągnąć maksimum ich możliwości. Po ciąży wracam do odżywki, bo jestem przyzwyczajona do dłuższych włosków, a z tymi, które mam obecnie, czuję się średnio :) Wiadomo, nie ma tutaj perfekcyjnego rozczesania na miarę motylich skrzydeł, będących wizją twórców, ale ja nie narzekam, bo miałam o wiele, wiele gorsze produkty w tej kategorii.
Tusz jest mokry, więc lekko skleja. To mi jednak nie przeszkadza, bo wolę taki efekt, niż tzw. "pajęcze nóżki", które dobrze obrazują rzęsy polskiej ulicy.
Jedynym minusem jest zmywanie, bo tusz nie chce współpracować z płynami micelarnymi, a rozpuszcza się w podobnym, czyli usunąć go może olejek lub jakaś dwufaza. U mnie bez problemu schodzi dzięki żółtemu Garnierowi. Nie, nie jest to maskara wodoodporna, a jednak jedną cechę przejęła po tej grupie tuszy.
Kolor jest mocno czarny przez co jeszcze bardziej uwydatnia włoski stanowiące barierę ochronną oka. Czarna maź tuż po zastygnięciu nadaje im sztywność, ale po przejechaniu po nich palcem w ciągu dnia, nie kruszy się i nie rozmazuje, więc zdecydowany plus za trwałość. Dodatkowo nie podrażnia mojego wrażliwego narządu wzroku.
Resztę możecie wywnioskować po zdjęciu. Wiem, że są zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy tak pomalowanych rzęs. Niestety, na chwilę obecną to wszystko na co je stać, a jeśli ktoś ma więcej czasu, polecam poklikać w linki znajdujące się w pierwszym akapicie. Zobaczycie, że wtedy były o wiele dłuższe i w lepszej kondycji :)
Zresztą, przyjrzyjcie się wersji solo. Włoski nie wyrastają równomiernie, przez co są splątane i za Chiny Ludowe nie da się zmienić ich kierunku rośnięcia. Taka ich uroda i tyle w temacie :)
tez go uzywam;)
OdpowiedzUsuńDziwak :) Ja pozostanę przy So Couture ;)
OdpowiedzUsuńciekawy efekt :D
OdpowiedzUsuńO matko, tragicznie skleja :P Może po jakimś czasie zgęstnieje ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tej szczoteczki :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się jego szczoteczka :) Na promce w Rossmannie wzięłam jednak bardziej sprawdzoną wersję podstawową :)
OdpowiedzUsuńSzczoteczka wygląda interesująco ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie kończę swojego burzuja i maca.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem opakowania-takie eleganckie. Może się skuszę na niego bo wygląda i brzmi ciekawie.
Trochę przeraża mnie ta szczoteczka.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że szczoteczka jest niesamowita, efekt jaki daje ten tusz zresztą też :)
OdpowiedzUsuńTak patrzę i nie wiem czy bym się umiała posługiwać taką szczoteczką ;)Chociaż do tego kosmicznego tuszu z Avonu (nie pamiętam nazwy, tez z ruchomą szczoteczką) też musiałam się po prostu przyzwyczaić i bardzo go lubiłam ;)
OdpowiedzUsuńTusze Loreala bardzo lubię i niemal zawsze mi one pasują:) Ten też chcę wypróbować:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie pomyślałam by zmyć tusz ze szczoteczki ;D
OdpowiedzUsuńEfekt jest fajny :) Ta szczoteczka przykula moją uwagę, ciekawee !
OdpowiedzUsuńDziwna ta szczoteczka, ja chyba pozostanę wierna klasycznej wersji Million Lashes :)
OdpowiedzUsuńChciałam go wypróbować, ale widzę, że skleja rzęsy. Póki co, wiem zatem że pozostanę przy złoto-zielonym i -fioletowym :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnej wersji z Loreala i powoli zbliża się czas przełamania niechęci do firmy i sięgnięcia po tusz :D
OdpowiedzUsuńOpakowanie eleganckie, a szczoteczka intrygująca jednak efekt nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś muszę się skusić na tusz z Loreala, jednak efekt tego nie przemawia do mnie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam maskary L'Oreala uważam, że są najlepsze :) używam z tej serii srebrną albo czarną :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ten tusz Loreal
OdpowiedzUsuńskusiłam się na niego na promocji w Rossmannie i nie żałuję, baaardzo fajny efekt dalej i w moim przypadku nie skleja nawet za bardzo rzęs. ;) a co do zmywania, to też jakoś problemu nie mam, mój micelarny płyn dobrze daje sobie z nim radę. :) generalnie - bardzo na tak jestem. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
grzebyczek robi wrażenie, efekt też
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzedziwna szczoteczka ale chętnie wypróbuję tę maskarę :)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z podobną szczoteczką do tej :) bardzo ciekawy tusz
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze , że nie przepadam za takim efektem, ale szczoteczka jest intrygująca ;D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie pokazane. :) L'Oreal jak zwykle nie zawodzi!
OdpowiedzUsuńPodobno bardzo dobrze się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńCiekawa szczoteczka nigdy takiej nie widziałam ;)
OdpowiedzUsuńKolor szczoteczki zachwycający, ale sam kształt nigdy do mnie nie przemawiał...zresztą jak widzę efekt, to dla mnie posklejane te rzęsy więc nie skuszę się :)
OdpowiedzUsuńjuż dawno żaden tusz, a właściwie szczoteczka zainteresowała mnie tak bardzo. Cały czas dumam czy dla mnie tak szczoteczka byłaby wygodna :D
OdpowiedzUsuńUżywam go regularnie. lubię w nim to, że sprawdza się zarówno na dzień jak i na wieczorne wyjścia! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń