4 razy NIE, czyli kosmetyczne buble
Hello!
W końcu zmobilizowałam się do zebrania produktów kosmetycznych, które w żaden sposób mnie nie zachwyciły, a wręcz przeciwnie, były, a niektóre nadal są takim bublami, że nie jestem w stanie ich wykończyć. Rzadko zdarza mi się pisać posty o negatywnym wydźwięku, jednak czasem sytuacja zmusza do wyklikania kilku negatywnych słów. Poza tym, co to byłby za blog, gdzie wszystko wyglądałoby pięknie i kolorowo? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie same :)
A tym pozwolę sobie na przedstawienie czwórki nieudaczników, które od jesieni/zimy pałętają się po łazience, niepotrzebnie zajmując miejsce na mocno ograniczonej przestrzeni.
Pierwszym kosmetykiem, który się u mnie nie spisał jest żel do mycia twarzy marki Biolaven, który cudownie pachnie świeżymi winogronami. Niestety, na świeżej i aromatycznej woni wszystko się kończy, bo po mimo ładnego i naturalnego składu, produkt jest w stanie wysuszyć mi skórę, a to naprawdę rzadko się zdarza. Kupiłam go pod wpływem pozytywnych recenzji, a także dlatego, iż wcześniej kremy z Sylveco spisały się u mnie idealnie. Mówi się trudno, a żel oddam siostrze :) W tym przypadku ciekawość wygrała.
The Secret Soap Store i ich peeling do twarzy z serii Time for Baltic to kolejna klapa. Dla mnie peeling mechaniczny, ma być ostry, a ja mam odczuwać moc drobinek ścierających, W tym przypadku składnikami ścierającymi są mielony bursztyn wraz algami. Ktoś jednak mocno przyoszczędził i nie postarał się o odpowiednią ilość tychże składników, dlatego zamiast peelingu dostajemy coś, co w ogóle nie oczyszcza skóry z martwego naskórka. Dodatkowo jego cena jest dosyć wysoka, bo za 70 ml trzeba wyciągnąć z portfela 49 PLN. Za te pieniądze jest cała masa innych, lepszych kosmetyków o takim samym przeznaczeniu.
Żeby jednak nie było, maseczka z tej serii spisała się u mnie dobrze, bo jej głównym składnikiem była biała glina, a ją moja skóra uwielbia. Serum również przypadło mi do gustu :) Ale jak to w życiu bywa, zawsze, ale to zawsze w jakiejś rodzinie znajdzie się czarna owca :)
Balea, Silver Glanz Shampoo czyli szampon mający nadać włosom zimny, platynowy odcień okazał się zakałą połowy tego roku. Nie dość, że koncentracja fioletowego barwnika była tak niska, że kompletnie nie radziła sobie z wybiciem rudości, to na dodatek nabawiłam się przez niego łupieżu suchego. Z pokorą wracam do Joanny, bo ona najlepiej spisuje się jeśli chodzi o pielęgnację włosów rozjaśnionych.
No i na koniec kolejny peeling, ale tym razem do ciała. W salonach Esotiq można nabyć serię kosmetyków sygnowanych przez Joannę Krupę. Jaka była moja uciecha, gdy przy dosyć dużych zakupach bieliźniarskich, mogłam nabyć ten scrub z potężną zniżką. Pani w sklepie zachwalała na prawo i lewo, więc bez wahania kupiłam 2 sztuki :D Jedna została u mnie, zaś druga poszła w ręce siostry. I dobrze, bo chyba dostałabym na głowę, gdybym żyła z myślą, że czeka na mnie jeszcze jedno opakowanie... Ale do rzeczy. Scrub jest słaby i jego ścieralność jest równa zeru, a wszystko to przez akrylowe kuleczki, stanowiący główny składnik. Niby jest ich dużo, ale na mojej skórze po prostu się ślizgają i nawet ich nie czuję. Poza tym zapach niby jest fajny i dosyć intensywny, to jednak chemiczne tony są zbyt mocno wyczuwalne i jakoś mnie do siebie nie przekonują. Gdyby nie fakt, że kupiłam go z dosyć dużym rabatem (chyba 40%), plułabym sobie w brodę, gdyż cena regularna wynosi 49 zł. Aaaaa i żadnego ujędrniania nie odnotowałam, mimo tego, że producent twierdzi, że jest to peeling ujędrniający :)
Ok, udało mi się przelać swoje żale poprzez klawiaturę, a teraz idę korzystać z długiego weekendu, choć pogoda mogłaby być nieco lepsza :) Brakuje mi ciepłego słoneczka!
Blanka
O proszę a miałam ochotę wypróbować w końcu żel Biolaven. Wysuszaczom mówię nie:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mam obecnie burzę hormonalną i ciężko mi trafić na coś odpowiedniego. Czuję się odwodniona, mimo, że piję hektolitry wody mineralnej... Jeszcze trochę i mam nadzieję, że wszystkie problemy i dolegliwości ciążowe znikną :)
UsuńU mnie ten żel biolaven się super spisał. Zapraszam do siebie beautybloganeta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa wiem, że u dużej ilości osób ten żel dał radę, dlatego go kupiłam :)
UsuńMiałam okazję kupić ten peeling w Esotiq, dobrze się złożyło, że go nie kupiłam haha :)
OdpowiedzUsuńCzasem warto odpuścić okazję... :)
UsuńNo popatrz, a chciałam kupić ten żel z Biolaven, bo kremy do twarzy spisały się u mnie całkiem spoko, a tu takie zdziwko
OdpowiedzUsuńE, to, że u mnie nie dał rady, nie znaczy, że u Ciebie też nie da :)
UsuńSzkoda, że tak kiepsko się u Ciebie spisały. :( Żel Biolavenu jednak uwielbiam, ale każdemu co innego pasuje, to prawda :)
OdpowiedzUsuńOdstawiłabym go i najchętniej wróciłabym do używania po ciąży, ale minie mu termin ważności :/
UsuńAkurat żel Biolaven u mnie się sprawdził,ale wiadomo nie u każdego to samo się sprawdza :) Szamponów Balea unikam jak ognia, sparzyłam się na serii do blond włosów po której mało łyse z córkami nie zostałyśmy, nie wspominając już o potwornym łupieżu .
OdpowiedzUsuńOtóż to, każdy reaguje inaczej :)
UsuńSeria z olejkiem arganowym jest moją ulubioną, niestety zarówno ta jak i wspomniana przez Ciebie, kompletnie się u mnie nie spisały. A po głowie drapię się do teraz :/
Będę wiedzieć jakie kosmetyki mam omijać :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście żaden z nich nie stanął na mojej drodze :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego bubla po Biolaven :( U mnie ten żel jest ulubieńcem od kilku miesięcy! Co cera to inne wymagania :) Innych produktów nie znam :)
OdpowiedzUsuńNic stąd nie miałam :)
OdpowiedzUsuńMam ten żel do twarzy z Biolaven, ale mi krzywdy nie zrobił pomimo mojej suchej cery ;)
OdpowiedzUsuńBiolaven mi zapachowo nie pasuje ;x
OdpowiedzUsuńNie lubisz winogronek :D?
Usuńo dziwo o żadnym z tych produktów nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńU mnie żel z Biolaven został zdyskwalifikowany za posiadanie Cocamidopropyl Betaine ;-) O ile w żelach i szamponach na razie go testuję (w formie zamiany SLSów) to w produktach do twarzy podchodzę bardzo ostrożnie. Jest to bardzo silny alergen..niezależnie od tego co pisze ECO.
OdpowiedzUsuńCo do TSSS to raczej zawsze jest tak, że w końcu znajdzie się bubel.. w każdej marce i bez wyjątku ;-)
Szamponów nadających chłodny kolor włosom nienawidzę.. wszystkich nienawidzę. Strasznie wysuszają mi włosy, a efekty są minimalne.
A co do produktów sygnowanych nazwiskiem niby-gwiazdki nie kupuję. Nie lubię i nie chcę dawać zarobić takim osobom. Jeżeli jest to gwiazda, a przy tym inteligentna i szanująca siebie i swoją prywatność osoba to tak..takie produkty wówczas mnie kuszą i mam ochotę je nabyć. Ostatnio jest to paleta sygnowana przez Gwen Stefani :-)
Niestety wszystkie szampony neutralizujące żółty odcień mają tendencję do wysuszania. Jedyne co mi zostało to spróbowanie Srebrzyka bądź wodnego roztworu fioletu gencjany dodanego do maski. Zobaczymy jaki efekt przyniesie kolny eksperyment dążący do ochłodzenia koloru.
UsuńA co do Biolaven, to często stosowałam żele z SLS, więc tym bardziej się zdziwiłam, kiedy rzekomo słaby detergent spowodował wysuszenie. Hmmm.
Miałam kilka produktów firmy Balea i dla mnie ona jest mocno przereklamowana, więc nie skuszę się na nic od nich :/ A reszty kosmetyków nie znam i nie chcę poznać :D
OdpowiedzUsuńJa już od jakiegoś czasu mam chęć na wypróbowanie żelu z Biolaven ale jeśli faktycznie wysusza skórę to chyba się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńufff... nic z tego nie miałam.
OdpowiedzUsuńnie znam zednego :( ale Jonne uzywam I radzi sobie swietnie z moim wlosami
OdpowiedzUsuńTeż mam kilka produktów które się nie sprawdziły, nie wszystko pasuje do każdego
OdpowiedzUsuńŚwietny blog
Dyed Blonde
A tu dalej nic się nie zmieniło! Blog pełen inspiracji i ciekawostek :) Znów będę chętnie tutaj wracać :) Ps: Wyglądasz świetnie!
OdpowiedzUsuńA u mnie małe zmiany, zapraszam! nicoolsblog.blogspot.com
Już wiem czego nie kupować:)
OdpowiedzUsuńhttps://karolinastaron.blogspot.com/
Żel z Biolaven też się u mnie nie sprawdził ;/
OdpowiedzUsuńOj nic z tego nie znam ;-;
OdpowiedzUsuńja mimo wszystko żel z Biolaven zamierzam wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńA niedługo miałam właśnie kupic ten zel z Biolaven... Teraz chyba jednak zrezygnuje :(
OdpowiedzUsuńNie znam nic z tych rzeczy :) A scrub mam z serii Tutti Frutti od Farmony, cukrowy. Uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuń