Zatrzymaj letnią opaleniznę czyli kosmetyki Pat&Rub
Hello!
W tym roku wakacje spędzę nad polskim morzem. Niby nic wymyślnego, ale z braku laku dobre i to. Niemniej jednak każde miejsce w którym można odpocząć, będzie dla mnie zbawieniem na które czekam od kilku tygodni. Zdaję sobie sprawę, że pogoda w tym roku prawdopodobnie nie będzie przychylna, więc przed czasem postarałam się o kosmetyki pozwalające zapewnić mi wakacyjną opaleniznę, bo na plaży jej nie nabędę. Może się mylę.
Okres letni, to czas używania balsamów o lekkich formułach, a jeszcze lepiej, gdy rozświetlają. Rozświetlają na złoto, bo mój ciepły odcień karnacji przyjmuje tylko kolor tego szlachetnego metalu. Za srebrem średnio przepada, choć w kwestii biżuterii, mogłabym się zastanowić. Wszystko zależy od miejsca, czasu i akcji :)
Wracając do kosmetyków, bo to motyw przewodni bloga, skupiłam się na drobinkach. Tych mniejszych i tych większych. Tych w zatopionych w olejku i tych ukrytych w balsamie chłodząco - rozświetlającym. Komplet uzupełnia balsam samoopalający, którym nagminnie smaruję nogi.
Pewno część z Was zastanawia się, dlaczego piszę o Pat&Rub, a pokazuję Naturativ. Otóż Naturativ to nic innego jak kosmetyki Kingi Rusin sprzedawane za granicą :) U nas triumf marka święci jako Pat&Rub, a u naszych sąsiadów znajdziemy te produkty pod szyldem Naturativ. Jeśli natomiast mam być szczera, zdecydowanie wolę opakowania tego, co znajduje się na naszych rodzimych półkach. Lubię prostotę i minimalizm, ale taki design nic a nic do mnie nie przemawia :)
Cooling & Illuminating to nic innego jak balsam chłodzący mający nadać skórze rozświetlenie poprzez roziskrzone, malutkie drobinki złotego shimmeru. I wiecie co? Ten balsam jest świetny, bo nie dość, że daje uczucie lekkiego chłodu, ma genialną, lekką konsystencję, to jeszcze całkiem fajnie pachnie. Puszysta struktura, szybko nawilża skórę, a każde pociągniecie dłonią po ciele, zostawia po sobie wstęgę odbijających światło iskierek. Brokat jest bardzo mocno zmielony, więc nie dostaję efektu bombki choinkowej. Delikatność przede wszystkim.
Trwałość, a raczej przyczepność shimmeru jest powalająca. Sparkling glow utrzymuje się od aplikacji, aż po prysznic. Wszystko zaś odbywa się na skórze, a nie na ubraniach. Ta sama cecha tyczy się olejku, który od jakiś dwóch, trzech lat zbiera rewelacyjne opinie w kosmetycznej części blogosfery. Zresztą, nie ma się co dziwić, bo jest na tyle funkcjonalny, że z powodzeniem używam go do włosów.
Balsam samoopalający nie zawiera syntetycznych związków odpowiadających za nadanie koloru, a co za tym idzie, nie śmierdzi jak typowy selftan. I bardzo dobrze, bo tej woni nie mogę znieść, dlatego wybierając produkty przeznaczone do zadań specjalnych, wybieram te, które w żaden sposób nie wpłyną na regularne użytkowanie. Odrażający zapach jest głównym czynnikiem, dla którego rzadko sięgałam po wszystkie mazidła nadające efekt letniego muśnięcia promieniami słonecznych.
Pat&Rub oferuje naturalną opaleniznę wywołaną przez roślinny DHA oraz ekstrakt z łupin orzecha. Lubię! Lekko brązowy kolor, bez pomarańczowych podtonów. Bez smug, bez dziwnego smrodku, bez brudzenia ubrań. Szybkie rezultaty, które mogą trwać cały rok :) Poza kolorem pozostawionym po sobie, dobrze odżywia skórę.
Olejek. Hit nad hitami. Lepszy od Nuxe, bo pięknie pachnie, cudownie rozświetla, natłuszcza, ale nie przetłuszcza. Świetnie współgra z wyżej pokazanym samoopalaczem. Nad nim nie będę się rozwodzić, gdyż wiem, że nie ma osoby, która nie byłaby zadowolona z jego działania i następstw jakie po sobie zostawia.
Niestety, ale na zdjęciu nie udało mi się złapać migotania glitteru w słonecznym świetle. Aż żałuję, bo taki błysk baaaardzo mi odpowiada. Blanka = sroka, paskudna sroka. Przypomniała mi się piosenka "Zamigotał świat". Heh.
Wiem, że kosmetyki tej marki nie należą do najtańszych, ale w tym przypadku drogie znaczy dobre, a nawet bardzo dobre. Cena w zupełności idzie w parze z jakością, a to się ceni, dlatego też dosyć często widzicie u mnie Pat&Rub. Dobre, naturalne składy i działanie, takie faktyczne. Na dodatek wszystko z Polski. Mocno cenię i polecam.
Blanka
Miałam olejek rozświetlający z Pat- cudowny. Ogólnie bardzo lubię ich kosmetyki, najbardziej chyba peelingi ;)
OdpowiedzUsuńPrzydałoby mi się takie cudeńko :) Tym bardziej, że zrezygnowałam ze słońca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen olejek przydałby mi się... :D
OdpowiedzUsuńMnie się podoba design Naturativ ;)
OdpowiedzUsuńSama w tym roku spędzam wakacje nad polskim morzem :). Jadę jutro i już nie mogę się doczekać. Kosmetyki Pat & Rub od dłuższego czasu mnie kuszą i chyba w tym roku sprawię sobie coś od nich na urodziny :).
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze niczego z tej firmy, ale bardzo chętnie poznam jej kosmetyki bliżej ;-)
OdpowiedzUsuńMam olejek rozświetlający, ale jakoś zdecydowanie bardziej wolę olejek Nuxe, nie lubię drobinek, wolę taflę :)
OdpowiedzUsuńMam słabość do pat rub :) jeszcze nigdy nie trafiłam na ich słaby produkt :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://maxi-beauty.blogspot.com/
Brak brudzenia ubrań mnie kusi. Trzeba się mocno zastanowić;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki pat&rub :) Duet balsam + olejek królują u mnie tego lata, jestem nimi zachwycona :)
OdpowiedzUsuńmiałam ten olejek w tej szklanej buteleczce
OdpowiedzUsuń