Lancome, Génifique Yeux - warto kupić drogi krem pod oczy?
Hello!
Zawsze chciałam majstrować przy markach selektywnych, bo kuszą, bo... Mogłabym wymienić tysiące powodów. Dlaczego zatem jest inaczej? Odpowiedź jest prosta - nie wszystko co drogie jest fajne. Ten krem pod oczy jest tego najlepszym przykładem.
Lancome, Génifique Yeux zapewnił mi jedynie przepiękne opakowanie okraszone różą - symbolem marki. A tak poza tym, widzę same negatywne cechy zaczynające się tuż w składzie, bowiem biotechnolog czy inny uczony pokusił się o zaserwowanie alkoholu denaturowanego, który czuć zaraz po otwarciu wieczka. Przenikliwa woń żulowych % niemiłosiernie daje po nosie. Oczywiście naniesiony w okolice oczu, kadzi jeszcze mocniej. Na szczęście krem nie piecze i nie podrażnia, ale jeśli chodzi o moją wrażliwą skórę po symetrycznych stronach nosa, wolę być zapobiegliwa i od tej pory będę szukać czegoć, co nie bazuje na tym związku organicznym z dodatkiem zanieczyszczeń.
Ok, niby ten alkohol służy jako nośnik substancji aktywnych. Hmmm, wątpię, aby silikony były tak niskocząsteczkowe, by bez przeszkód przedostać się przez naskórek. Zatem te syntetyczne polimery zostają pod oczami, tworząc gładką powłokę przy okazji wypełniając zmarszczki. Efekt oczywiście nie jest długotrwały i stan taki utrzymuje się do demakijażu. Zero długoterminowych rezultatów, a mogłobyć tak pięknie :(
Gdyby ktoś jednak chciał wydać niespełna 250 zł na krem, który nie przynosi nic, to napiszę Wam, że daje radę pod makijaż, bo się nie roluje, a skóra po nałożeniu podkładu, wyląda na wypoczętą. Nigdy wcześniej nie zaobserwowałam takiego zjawiska. To i tak pewno robota silikonów odpowiedzialnych za gładkość i jędrność.
Po tych dwóch miesiącach, zauważyłam jedynie lekkie wysuszenie spowodowane obecnością alkoholu, więc obecnie idąc spać, kładę pod oczy grubszą warstwę kremu o silnych właciwościach regenerujących. Oby poprawa nastąpiła w szybkim czasie, bo denerwuje mnie widok swojego odbicia.
Jestem zropzaczona, bo jeszcze żadne mazidło, dosłonie żadne nie zrobiło mi nic złego. Kiedyś musiał nastąpić ten pierwszy raz.
Ani skład, ani działanie nie leżą w sferze moich marzeń, więc z uporem maniaka wybieram się w czeluścia Internetów, by odnaleźć Złotegp Graal.
Ani skład, ani działanie nie leżą w sferze moich marzeń, więc z uporem maniaka wybieram się w czeluścia Internetów, by odnaleźć Złotegp Graal.
Blanka
Słaby :< A kiedyś polecałam go siostrze, dobrze, że go nie kupiła ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że narobił problemów :/ nie ma nic gorszego...
OdpowiedzUsuńkiepsko, za taką cenę powinien działać cuda, A szkoda bo kupując selektywny kosmetyk mamy też "selektywne" oczekiwania
OdpowiedzUsuńPowiedzenie "nie wszystko złoto, co się świeci" pasuje idealnie.
OdpowiedzUsuńoj szkoda, że to takie drogie a jego działanie takie sobie ;/
OdpowiedzUsuńZapewne się nie skuszę:/ teraz mam Eternal Gold z Organique, spełnia moje wymagania, a cena nie zabija;)
OdpowiedzUsuńAż mnie ciarki przeszły, jak zobaczyłam cenę... :O Zawsze przy takich kosmetykach przytaczam słowa mojego profesora, że przeprowadzono badania porównujące kosmetyki na poziomie najtańszych z Biedronki z tymi na poziomie Diora (marek nie ujawniono) i okazało się, że te z Biedronki są lepsze nie tylko pod względem chemicznym ale i pod względem satysfakcji klientów. :) Także zdarzają się perełki faktyczne wśród drogich kosmetyków, ale często jest to efekt placebo, który wynika z naszej fascynacji drogim kosmetykiem i sama psychika działa cuda. Oczywiście każda z nas w życiu nie raz skusi się na coś drogiego, bo dlaczego nie! :D
OdpowiedzUsuńCena jest zawrotna :O a działanie... szkoda nawet wspominać. Za taką cenę to powinnaś mieć skórę wokół oczu jak u niemowlaka!
OdpowiedzUsuńJa tą marką jestem bardzo zawiedziona. Mam podkład - cieniutko, jak na razie. Mam maskarę - fajna, ale... hmm... widywałam lepsze. Mam pomadkę - nie ma miłości. Chyba tylko perfumy uwielbiam. A tak, to meeh.
OdpowiedzUsuńDlatego wprowadzam do swojej pielęgnacji azjatyckie kosmetyki. Te nie są bardzo drogie a na mojej skórze działają cuda. Póki co pod oczy jeszcze nic nie używałam ale krem, serum czy lotion to poezja.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Lancome poczawszy od perfum a skonczywszy na kolorowce, pielegnacji nie mialam ale po Twojej recenzji z pewnoscia nie skusze sie na ten krem, choc milosc do marki pozostaje :P
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj szukam kosmetyków w przystepnej cenie - niestety milionerką nie jestem i gdybym miała za każdy kosmetyk wydawać po 200 czy 250 zł to szybko bym zbankrutowała. A poza tym uważam, że nie zawsze ten kosmetyk z wyższej półki jest lepszy od taniego. Czasem różnica w składzie niewielka albo żadna a różnica w cenie kolosalna.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że okazał się takim bubelkiem ;/
OdpowiedzUsuńCena trochę duża, szczególnie jak na taki niewypał :(
OdpowiedzUsuńostatnio kupiłam go na promocji -20% w Sephorze i mam podobne odczucia co do niego. Ja jednak pozostanę wierna kremom Bobbi Brown bo u nie spisują się najlepiej:)
OdpowiedzUsuńNie kusi mnie i nigdy nie kusił, ale ja akurat nie patrzę na markę ani cenę, u mnie najważniejszy jest skład ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie mamy pewności, że dany kosmetyk nie zrobi nam krzywdy, nawet jak ma rewelacyjny skład. Szkoda, że u Ciebie się nie sprawdził
OdpowiedzUsuńMoja mama go miała i również nie była nim zachwycona.... Dużo lepszym wyborem byłby krem z CLINIQUE
OdpowiedzUsuńPoważnie? Dobrze że ja wciąż walczę z pokusami i nie kupuję takich drogich kremów...
OdpowiedzUsuń