Lutowo - marcowe denko, czyli dosyć spora garść mini recenzji


Hello!


Znalazłam czas na porobienie zdjęć. Juuuupi! Niestety, w tygodniu zrobienie tej czyności jest niemożliwe, gdyż od dwóch tygodni znalazłam sobie nowe zajęcie, które całkowicie mnie pochłonęło. Mówię o fitnessie. Ja, osoba, która w podstawówce i LO nienawidziła lekcji w-f do tego stopnia, że zawsze starałam się o całoroczne zwolnienie z aktywności fizycznej :D Jedyne, fajne zajęcia były na studiach i w gimnazjum ze względu na basen. Ale o tym Wam jeszcze napiszę, bo dziś przyszła pora na prezentację dwumiesięcznych zużyć kosmetycznych. 

Przyjęta przeze mnie zasada mówiąca o tym, że do łazienki nie wjedzie żaden nowy produkt, nim nie zużyję starego, należącego do tej samej kategorii, nadal obowiązuje i cieszę się, że udaje mi się trwać w tym postanowieniu. Dzięki takiemu algorytmowi nie mam napoczętych 50 żeli pod prysznic czy 10 szamponów. 

O duecie nowej, amerykańskiej marki Petal Fresh pisałam Wam TUTAJ, więc nie ma sensu powtarzać się. Swoje słowa nadal podtrzymuję i pewno za jakiś czas znów sięgnę po szampon. 



Również seria rokitnikowa od Natura Siberica doczekała się większej wspominki na blogu. Gdyby kogoś interesowało działanie tych kosmetyków, to proszę - KLIK


Zielone Laboratorium odkryłam dopiero w tym roku i właśnie zbieram się do zamównia kolejnego peelingu. Zapraszam do obczajki posta - KLIK 

The Body Shop, Hemp Body Butter. Krem do rąk z tej serii kocham nad życie i mogę smarować się nim non stop. Niestety, masło do ciała odrzuciło mnie totalnie przez zapach, który jest charakterystyczny dla całej lini. Na rękach ok, bo ich nie wącham. Na ciele nie, bo nie byłam w stanie ogarnąć tego mega specyficznego aromatu. Masło skończyło jako smarowidło kończyn dolnych i nieźle sobie radziło z przesuszoną skórą. 

Farmona, Maska Odbudowująca Bamboo&Oils. Wzięłam ją, bo zaciekawił mnie jej skład, no i fakt, że jest to względna nowość. Przejechałam się, gdyż kosmetyk kompletnie nie sprawdził się na moich niskoporowatych włosach. Za każdym razem po wysuszeniu czupryny czułam dziwny osad, który natychmiast musiałam zmyć. Nie, nie było to w rodzaju przetłuszczenia, a raczej uczucie tępych i gumowatych włosów. Zużyłam ją odwracając cykl - najpierw maska, a potem delikatny szampon. Taka opcja była całkiem ok, ale uzyskane efekty nie były zadowalaljące, więc odpuszczam taką zabawę.

Babuszka Agafii, Cedrowe Mydło. Odsyłam do obszerniejszej recenzji - klik



Stenders, Czekolada i Wanilia - żel pod prysznic. Zużyłam do końca, ale na sam koniec zauważyłam, że wysusza skórę. Obawiam się, że spowodowane było to zbyt dużą zawartością SLS. Zresztą, TUTAJ możecie poczytać o czekoladowo - waniliowym duecie. 

Soap&Glory, żel pod prysznic przywieziony przez Zosię. Gęsta, kremowa konsystencja pozwoliła mi na długie i rozkoszne chwile pod prysznicem. Dodatkowo, lekko wyłaniająca się męska nuta zapachowa sprawiła, że Juliusz również lubił się nim myć :)

Bottega Verde, zużyłam 3 płyny do kąpieli tej marki, którą znajdziecie w katalogu Betterware. Jakoś za specjalnie mi nie podeszły i raczej do nich nie wrócę.  



Znów Natura Siberica. Tym razem olejki, które obecnie są wycofane ze sprzedaży. Używałam ich do olejowania włosów ze względu na dużą zawartość oleju rokitnikowego, który sprawdza się na moich włosac o wiele lepiej niż wszędobylski olej arganowy, który jakiś czas temu uważałam za najlepszy. Żałuję, że te kosmetyki nie są już dostępne, bo z miłą chęcią powróciłabym do nich. Oczywiście ich pierwotne przeznaczenie było zupełnie inne. 

     
Dwie pozostałe wersje zapachowe płynów do kąpieli Bottega Verde i mój ukochany płyn micelarny z Green Pharmacy. Używam tylko i wyłącznie wersji rumiankowej, bo owsiana potrafi zaszczypać w oczy. Co prawda, na chwilę obecną odstawiłam wszelkie micele na rzecz olejków, ale z całą pewnością za jakiś czas znów powrócę do nich, bo lubię zmieniać pielęgnację twarzy i formy  jej demakijażu.



Avon, odżwyka Arginina i Proteiny Owsa. Silikonowo - emolientowa baza z dodatkiem zapachu, czyli nic specjalnego. 

Balneokosmetyki, Biosiarczkowy Żel Głęboko Oczyszczający. Baaaaaardzo lubię za delikatne, ale dogłębne oczyszczanie. Oczywiście na blogu pojawiła się obszerniejsza recencja, więc zapraszam - KLIK.

Adidas, antyperspirant w sprayu. Całkiem OK, ale znam o wiele lepsze produkty mające na celu ochronić mnie przed potem.

Tołpa, Łagodny Płyn Micelarny. Ten kosmetyk to bliźniaczy brat tego płynu z Biedronki, którego niecierpię za ściąganie i wysuszanie twarzy. Pierwowzór spod szyldu Tołpy również cechował się negatywami i nigdy po niego nie sięgnę, tak samo jak po inne kosmetyki tego brandu.

       

Avon, peeling czekoladowy. Z peelingiem to on nie miał nic wspólnego. Znikoma zawartość nieostrych drobinek, sprawiła, że czułam się niedomyta, a ciężką maź źle zmywało się z ciała. Never ever! Zapach również dużo odbiegał od aromatu prawdziwej czekolady.

Botanico, maska z olejem z konopii siewnej. Mój absolutny hit jeśli chodzi o pielęgnację włosów. Dzięki niej, szybko udało mi się zregenerować moje futro po zabiegu dekoloryzacji. KLIK

Emolium, Emulsja na suchą skórę głowy. Lekka i nieobciążająca włosów konsystencja, pozwoliła mi na nawilżenie skóry podczas łuszczycowych ataków. Na pewno zainwestuję w kolejną buteleczkę, bo już czuję, że mój skalp ewidentnie jej potrzebuje.

The Secret Soap Store, Shea Line, krem do twarzy z 25% zawartością masła shea. Mimo tak dużego stężenia karite krem wcale nie należał do gęstych i treściwych. Lekka, ale tłusta kosnsystencja sprawiła, że lubiłam stosować go na noc podczas zimowego okresu. Natłuszczał i nawilżał. Jedyne co mi przeszkadzało to czysto różany zapach babci Genowefy. Ogólnie lubię te klimaty, ale w tym wydaniu kompletnie do mnie nie przemówiły :(


Max Factor, Creme Puff, mój ulubiony puder sypany. Zużyłam już kilka opakowań i mimo zdrad, zawsze wracam do niego z podkulonym ogonem.

Max Factor, Colour Adapt, podkład, który miał dopasowywać się do odcienia skóry. Taaaa, chyba poprzez dosyć szybkie utlenianie się. Na szczęście, babka w Rossamnnie dobrała mi zbyt jasny kolor, więc po procesie oksydacji, wyglądał całkiem poprawnie. Krył, matowił i nie podkreślał wyskakująych od czasu do czasu suchych skórek. Niestety, fluid niekorzystnie wpływał na kondycję cery i zapychał pory, dlatego mówię mu stanowcze nie. Żałuje, że jego komedogenność zauważyłam dopiero po skończeniu opakowania, bo gdybym wczęśniej wychwyciła ten mankament, to nasze rozstanie odbyłoby się o wiele wcześniej.

Resibo, genialny krem bazujący na oleju z orzechów brazylijskich. Po więcej zapraszam TUTAJ. Ciekawe kosmetyki, dobra filzofia i przepiękne opakowania made in Poland! Niebawem pojawi się troszkę więcej na temat Resibo, bo w zanadrzu mam jeszcze jeden krem i kolejny olejek do demakijażu :D


To byłoby na tyle. Jak widać, są produkty po które sięgnę kolejny raz i sa też takie, które będę omijać szerokim łukiem. Samo życie :D



A jak tam Wasze zużycia? Podajcie linki w komentarzach, chętnie oblukam.

Blanka

Komentarze

  1. Kilka kosmetyków wpadło mi w oko ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam szampon Petal Fresh ale w wersji z aloesem i cytrusami. I uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow sporo tego. No ja znam emulsje emolium. Jest naprawdę dobrym emolientem. Avon za to coeaz bardziej mnie wkurza jakością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie zamawiam od nich wody toaletowe/perfumowane, bo są całkiem ok, aby psikać się nimi do pracy czy do sklepu :D

      Usuń
  4. Oo duże denko :) I mnóstwo świetnych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, większość całkiem nieźle się spisała :D

      Usuń
  5. mega denko ja za swoje jeszcze sie nie wzięlam :P jakoś nic z tych rzeczy nie kojarzę prócz antyperspirantu z adidasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak używam takich mało znanych kosmetyków :D?

      Usuń
  6. wow dużo tego zużyłaś :D dobra jesteś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, wielkie denko :D Gratuluję, że udało Ci się przejść przez tyle produktów :) U mnie generalnie od zawsze istnieje zasada że muszę skończyć jedno zanim zacznę drugie, przy czym omija to kolorówkę taką jak cienie czy lakiery do paznokci (których mam kilka jednego koloru) :)

    Nigdzie nie mogę znaleźć szamponów Petal Fresh! Załamka. Tak bardzo chcę je wypróbować.

    Dzięki za ostrzeżenie o podkładzie z Max Factor, myślałam o nim trochę ostatnio :)

    Zapraszam do siebie: http://www.swiatobserwatorki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Petal Fresh na pewno jest w Hebe i w dużych Rossmannach :)

      Usuń
  8. Już zużyłaś Soap&Glory :)? Ja mam jeszcze 3/4 butelki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogromne to denko :D Ciekawi mnie ta seria rokitnikowa i to bardzo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, szczególnie tem kompleks na porost włosów. Teraz, gdy go nie stosuję, widzę po odroście, że włosy nie rosną jak szalone.

      Usuń
  10. Biosiarczkowy żel bardzo lubię ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ale duże ładne denko :) nic z niego nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  12. Spore denko! Podobają mi się kosmetyki Zielone Laboratorium. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. duże denko! prawie wszystkiego z tego nie miałam i prawie wszystko planuję predzej czy później przetestować :)

    OdpowiedzUsuń
  14. miałam ten micel GP rumiankowy, bardzo dobrze zmywa, ale mnie szczypał w oczy

    OdpowiedzUsuń
  15. kilka kosmetyków wpadło mi w oko, duże to denko ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. No sporo tego, ja mam chęć na tą serie Stenders;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokaźne denko, znam jedynie antyperspirant z Adidasa i miło go wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie miałam do czynienia z niczym, ale chciałabym chyba spróbować ten szampon z Petal Fresh :) Ja u siebie nie robię klasycznego denka, ale może Cię zainteresuje: http://evelyns50shadesofred.blogspot.com/2015/03/szybka-piatka-quick-five-1-nivea-green.html Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Musimy rozglądnąć się za produktami Petal Fresh :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Całkiem tego dużo ;-) Jest kilka moich ulubieńców, kilka kosmetyków, na które mam chętkę i kilka takich, po które nie zamierzam nigdy sięgnąć ;-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  21. mi również micel z tołpy się nie sprawdził, ostatnio jednak kupiłąm dwie nowości tołpa simply i mam nadzieję, że się sprawdzą

    OdpowiedzUsuń
  22. Widzę tu kilka ciekawostek, które chętnie poznam bliżej :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja bym strasznie chciała przetestować "Resibo" :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Zużyłaś wiele rzeczy, które ciężko zdenkować ze względu na pojemność. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo fajne denko. Sporo kosmetyków zużyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  26. Sporo :) Co de tego peelingu z AVON mam podobne zdanie zreszta jak do odzywki :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tyle produktów a ja mam aż jeden z nich... ;D
    U mnie denko jeszcze niezrobione.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ależ tego nazbierała;) Szkoda,że olejki z NS są wycofane, pierwsze na co zwróciłam uwagę to nietypowe i oryginalne opakowanie. Chętnie bym je wypróbowała zarówno do ciała jak i włosów:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Sporo tego, ja to się umywam przy Tobie;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Natura Siberica ma przepiękne opakowania :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Gratuluję tak wielu zużyć. U mnie denko pojawi się pewnie dopiero po świętach. Mam niestey podejrzenie że mój ulubiony podkład Healthy Mix mnie zapycha:-( także muszę go chyba odstawić

    OdpowiedzUsuń
  32. Wow, sporo tego. Część z tych produktów czeka u mnie w kolejce do zużycia ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. sporo denko! moje gratulacje! wpadly mi w oko kosmetyki Petal Fresh, no i rowniez nienawidze micela z Biedronki! teraz wiem, ze musze takze tego z To;py sie wystrzegac!

    OdpowiedzUsuń
  34. Petal Fresh mnie zaciekawił odkąd go zobaczyłam w rossmanie- myslę że spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Spore denko, praktycznie nic nie miałam z przedstawionych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo dobra zasada. U mnie w łazience też się jej trzymam ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty