Zielona glinka, czyli sposób na silne oczyszczenie twarzy


Hello!

Od ponad roku bacznie przyglądam się glinkom. Ba! Nawet bardzo często je stosuję, a moimi ulubionymi są Ghassoul i zielona. Reszta jest dla mnie zbyt słaba. Czasem sięgam po gotowe twory w postaci maseczek, a czasem po oryginalną wersję, czyli proszek, który rozrabiam z dowolnym olejkiem i wodą różaną. Idąc jednak w kierunku wygody, wybieram gotowe preparaty. Tak jest w tym przypadku i dziś zaprezentuję Wam maseczkę z zieloną glinką marki L'Orient sprzedawanej u Franciszka. 


Co prawdę tę sztukę otrzymałam od L'Orientu, ale jako, że mieszkam koło mydlarni, to często jestem jej klientem i asortyment znam na pamięć. W szczególności polecam eukaliptusową wersję Savon Noir :) 

Przechodząc już do samej maski i jej opakowania, chciałam nadmienić, że podoba mi się umieszczenie składu na wieczku oraz sam design słoiczka, który powala prostotą. Lubię to! :)


Ze względu na silne właściwości, zielona glinka zalecana jest dla osób borykających się z trądzikiem, czy nadmierną produkcją sebum. Persony posiadające cerę wrażliwą, delikatną bądź nawet normalną nie powinny stosować tak doraźnej pomocy przy oczyszczaniu twarzy, gdyż mogłoby dojść do podrażnienia.

Sama mam świecącą się strefę T, która wraz ze wzrostem temperatury, daje coraz mocniej o sobie znać, co na dłuższą metę jest wkurzające. Biorąc pod uwagę ten problem, staram się używać mocniejszych kosmetyków, aby głęboko oczyszczać pory, coby się nie pozatykały. No i właśnie tutaj z pomocą przychodzi L'orient, którego używam raz lub dwa w tygodniu.


Maseczka oparta jest na takich składnikach jak:

Illite (illit), Aqua (woda), Hypericum perforatum (dziurawiec siewny), Argania Spinosa oil (olejek arganowy), Cannabis sativa seed oil (olej z konopii siewnej), Sodium bezoate (konserwant), Potassium sorbate (konserwant), Thymus satureiodes oil (olej tymiankowy).

Ogólnie rzecz biorąc, skład jest krótki i treściwy. Ze względu na obecność olejków, skóra nie jest ściągnięta, jak po zmyciu tradycyjnej "green clay". Co nie znaczy, że nie jest oczyszczona. Wręcz przeciwnie. 5 minut, bo tyle wystarczy do uzyskania pożądanego efektu - czystej i  rozjaśnionej twarzy. 

Jeśli ktoś nie ma czasu na bawienie się w mieszanie, to z całego serca polecam wypróbowanie gotowego preparatu :) Zresztą, nie ja jedna jestem zwolenniczką tego typu doraźnej pomocy podczas domowej sesji spa. 

Maseczka dosyć szybko zastyga, tworząc żółwią skorupę, która po upływie 5 minut zaczyna pękać. Po tym czasie należy udać się do łazienki w celu zmycia "glinianej warstwy". Usunięcie należy do tych łatwych i nieskomplikowanych procesów. Wystarczy woda i ręcznik :D 

Sam produkt posiada ziemisty zapach i zielonkawo - błotnisty kolor kojarzący się z mułem. Przynajmniej ja mam takie dziwne skojarzenia :D Woń co prawda nie należy do najprzyjemniejszych, ale da się ją znieść. W końcu czas nałożenia nie jest długi, więc nikt się nie udusi od "smrodku", a dla dobra sprawy warto się czasem poświęcać! Mam rację ;>?



Stawiacie na gotowe preparaty zawierające glinki, czy same rozrabiacie sproszkowaną? 
Odwiedzacie mydlarnię Franciszka :)?

Blanka

Komentarze

  1. Lubię zielone glinki. Polubiłam je, gdy kupiłam jakąś kiedyś w Biedronce. Nie pamiętam nazwy producenta, ale idealnie oczyściła i wygładziła moją twarz. Nigdy jednak nie próbowałam tych w proszku, bo chyba jestem zbyt leniwa, by łączyć później składniki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę sproszkowanej glinki, trochę wody (różanej) bądź hydrolatu i kilka kropel oleju. Ot, cała filozofia :)

      Usuń
  2. Nigdy wcześniej nie widziałam, a wydaje się dla mnie stworzona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam maseczki z glinką szarą i zieloną :D
    dobrze wplywaja na moja pryszczata cerę haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam glinki , są dla mojej cery wybawieniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię glinki, jak dotąd używałam tylko form sproszkowanych, takim bardziej ufam po prostu. Tu skład wygląda ciekawie i sama nie wiem, czy próbować, czy jednak poprzestać na proszku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem nie mam ochoty na mieszanie, więc sięgam po gotowe formy. Dla mnie bez różnicy, czy tak czy tak, bo tu i tu są olejki :) Tzn. do mieszanki dodaję argan bądź kokosowy.

      Usuń
  6. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że uczuliłby mnie ten produkt ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natura też uczula, ale z tego co widzę, to raczej nie ma tutaj potencjalnego alergenu :)

      Usuń
  7. Polubiłam sie z glinkami gdy znalazłam sposób na ich łatwe i szybkie zmywanie, to znaczy używam mojej cudownej myjki do twarzy, którą się zgrabnie zakłada na rączkę. Wcześniej zmywanie trwało całe wieki, jak mi się ta glinka ślizgała tylko po twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem zmywam glinki gąbką konjac, albo taką, która była dołączona do Północnego Mydła "Detox" z Natura Siberica :)

      Usuń
  8. Nie miałam nigdy zielonej glinki w takiej wersji. Znam tylko glinki w proszku do samodzielnego rozrobienia. Ale ta wygląda zachęcająco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej nic się nie brudzi, bo nie trzeba mieszać ;D

      Usuń
  9. Glinki nie miałam choć myślę o zakupie jakiejś choć chyba wybiorę ciut słabszą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zwykle używam szarej, ale zrobię się kiedyś na zielono hehe

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam jeszcze nigdy takiej glinki, ale z chęcią bym wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam tylko jakąś gotową maseczkę z glinką. Chyba jestem zbyt leniwa na mieszanie ;d
    A ta Twoja maseczka kusi. Na nos czy brodę by się przydała ;d

    OdpowiedzUsuń
  13. Glinki mnie kuszą od jakiegoś już czasu... ale jakoś nie potrafię się skusić tak do końca :o)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, czy zielona by mi sie spodobala...narazie poluje na biala, ze wzgledu na naczynka...ale az tak duzego doswiadczenia z nimi nie mam :) w mojej kolekcji znalazly sie czarna i rozowa, przy czym zdecydowanie wole czarna :)
    Radi

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślałam, że na końcu postu będzie Twoje zdjęcie z glinką na twarzy:):) zawsze mnie śmieszą takie zdjęcia, ale sama też je robiłam:):)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam zielone glinki - muszę wypróbować i tą :)

    OdpowiedzUsuń
  17. uwielbiam glinki :) sa cudowne i swietniee dzialaja na skóre :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam zieloną glinkę (sypką) z tej właśnie firmy, ale gdy się skończy, możliwe, że sięgnę po tę maseczkę, bo zdecydowanie łatwiejsze i wygodniejsze niż mieszanie za każdym razem glinki ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nigdy nie miałam żadnej glinki :) Ciekawie wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  20. Właśnie dziś zakupiłam w sieci czarną glinkę w proszku.. ;]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty