Urodzinowe wypociny :D

Hello!

Fak szit, z dniem dzisiejszym licznik pokazał 25. Średnio mi do śmiechu, bo mimo, że lata lecą w górę, to wciąż czuję się jak nastolatka, która dopiero co skończyła LO :D Kto mnie zna osobiście ten wie. Czasem zastanawiam się czy kiedykolwiek spoważnieję... :D Gdybym tylko mogła, to robiłabym same dziwne rzeczy przez 24 godziny na dobę...

Ok, dość narzekania. Pokażę Wam zdobycze z promocji, które idealnie dojechały na moje urodziny. Reszta rzeczy dopiero dotrze, więc ładuję zdjęcia, tego, co odebrałam dziś z poczty :)

Na pierwszy rzut idzie druga część mojego zamówienia z amerykańskiego Yankee Candle i Walmart'u, które robiła niezastąpiona ANIA. W lutym Amerykanie obchodzili Dzień Prezydenta, więc z tej okazji ceny spadły nawet o - 50%. Skusiłam się na woski i samplery, które kosztowały po 1$ + tax/sztuka. 

Pojęcia nie mam czy owe zapachy są w polskich sklepach oferujących YC, bo aż tak bardzo nie śledzę tematu :) Powiem Wam, że eukaliptus idealnie nadaje się do inhalacji :D

Z Walmart'u przygarnęłam to czego nie ma u Nas, bądź jest drogie. Mowa o podkładzie Maybelline Fit oraz balsamie do ust Burt's Bees. 

Dla chrześnicy dorwałam zestaw smakowych pomadek "Nerds", które kosztowały dosłownie grosze. Chciałam zauważyć, że wszystko opakowane jest w blistry i wiem, że nikt tego wcześniej nie macał swoimi paluchami :)

No i na koniec porcja kosmetyków Yves Rocher. Kolejny miesiąc to następny kod rabatowy dający -50% na cały koszyk oraz darmowa wysyłka. Dokupiłam resztę rzeczy, które za mną chodziły i jeśli chodzi o tę markę, to jestem w 100% zaspokojona i na razie nie zamierzam nic od nich nabywać :D

Peelingów nigdy dość. Wersja truskawkowa pachnie obłędnie, oliwkowa już niekoniecznie.

Dwa poniższe produkty to olejek odbudowujący i płukanka malinowa. Kiedyś miałam taką płukankę z Mariona i była bardzo fajna. Jako, że nigdzie nie mogę jej znaleźć postanowiłam sięgnąć po YR :)

Żel i tonik z serii Pure Calmille. Tych dwóch kosmetyków używałam namiętnie parę lat temu i z miłą chęcią znów do nich powracam.

Krem do twarzy Riche Creme, który teoretycznie ma być przeciwzmarszczkowy okazał się w praktyce zajebistą kompozycją 30 olejków, dlatego wiem, że zostanie on u mnie i pewnie na jesień będzie miał swój debiut :D

Do wirtualnego koszyka powędrowało również serum z serii Elixir 7.9. Krem pod oczy z tej serii bardzo przypadł mi do gustu, więc bez wahania kupiłam uzupełnienie linii.

Na samym końcu "kliknął się" balsam do ust Culture Bio. Jestem cholernie ciekawa czy da radę, bo kiedyś przejechałam się na produktach tej firmy, mających na celu nawilżenie warg :)

Znikam po browary, bo trzeba sobie w końcu odbić cały tydzień męczącej roboty i poświętować kolejny rok przybliżający starość. Hyhyhyhhy ;D

Starsza o rok Blanka