Lirene, BB. On Cię zakryje

Hello!

Nie wiem, czy zauważyłyście, ale od jakiego czasu pokazuję dosyć dużo kosmetyków kolorowych. Dzięki zmianie aparatu zdjęcia mają o wiele lepszą jakość i czuję potrzebę fotografowania twarzy. Kolory są realnie oddane, a ja mogę Wam wszystko przekazać :) 

Ktoś, kiedyś pisał o kremie BB marki Lirene, że jest świetny i dobrze matuje. Nie byłabym sobą, gdybym po przeczytani recenzji nie poszła do regału i nie otworzyła swojej sztuki. Czy to był dobry pomysł? 

Krem tonujący, bo to żaden BB przeznaczony jest dla  wszystkich typów cer. Ja jednak twierdzę, że lepiej radzi sobie u osób z cerą mieszaną w kierunku normalnej :) 

Pojemność to 40 ml, więc 10 więcej niż standardowe opakowanko podkładu. 

Skład jaki jest każdy widzi. Nie ocieka zajebistością i w ogóle. No cóż, jak w pielęgnacji staram się ograniczyć chemię, to w kolorówce dosyć mocno naginam te zasadę :P

Dobra, koniec tych wywodów, bo każda czeka na efekt. 

Ta dam! No i macie :D Jak widać na powyższych jotpegach, krycie jak dla mnie jest w zupełności wystarczające. Matowe wykończenie również jest wielką zaletą, która wraz z czasem mija. Niestety krem matuje, ale na jakieś 2 - 3h, a później zaczynam się zamieniać w kulę dyskotekową. Błysk trzeba skorygować. Po kolejnych 2 -3 h krem zaczyna znikać. Najpierw ze strefy T, a potem z całej twarzy. Podczas demakijażu zastanawiam się, czy oby na pewno robiłam rano make-up...

Z tytuł nietrwałości multifunkcyjnego kremu BB od Lirene pokornie wracam do podkładu z Lumene. BB zamierzam stosować na szybkie wyjścia do miasta :P To nic, że mieszkam na rynku...

Blanka