Farbowanie włosów za pomocą Garnier Olia 4.3 złocisty ciemny brąz

Hello!

Właśnie mi się przypomniało, ze nie pokazałam Wam jak obecnie wyglądają moje włosy. Jak zapewne wiecie ostatnio farbowałam się nowością od Garniera. Olia, bo o niej mowa skusiła mnie ciekawym kolorem 4.3 złocisty ciemny brąz, który od razu przykuł mój wzrok.

Za wszelką cenę chciałam pokryć wszystkie czerwone/rude tony, których na mojej głowie było mnóstwo, co bardzo mnie denerwowało. Zależało mi również na tym, aby kolor był identyczny z moim naturalnym. Z doświadczenia wiem, że nakładanie na włosy wszelkich ciemnych brązów kończy się na czarnej barwie, a taki efekt byłby efektem niepożądanym, gdyż w czarnym mi nie do twarzy i dodaje mi z 10 lat.

Oczywiście wiedziałam, że kolor z opakowania na moich włosach wyjdzie zupełnie inny, jednak bardzo, ale to bardzo się zdziwiłam, ponieważ to co się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Czerwień została pokryta w 100%. Nie widać żadnych dziwnych przebłysków, czy refleksów. Za to dostałam piękne brązowe włosy z blond refleksami! W życiu moje włosy nie wyglądały tak naturalnie :)

Co do samej akcji farbowanie, to wszystko przebiegało sprawnie i bez smrodu amoniaku. Co prawda konsystencja farby była ciut gęsta, ale mamuśka poradziła sobie z nią bezproblemowo.

Po zmyciu farby kolor był brązowy, a nie czarny jak to zwykle bywa... Po kilku myciach lekko wyblakł, dając to co możecie zobaczyć poniżej.

No moje włosy, które sięgają do lędźwi starczyły dwa opakowania. W pewnym momencie miałam obawę czy będzie to wystarczająca ilość, ale i tutaj mama okazała się mistrzem farbowania xD.

Co do samych włosów, to widzę, że nie odczuły tego farbowania. Dalej są w tej samej kondycji, tylko zwiększył się blask, co jest niewątpliwym plusem.

Reasumując, jestem bardzo zadowolona z efektu koloryzowania. W końcu jestem rasową brunetką, której czupryna wygląda bardzo naturalnie, a nie jak sztywno ufarbowany hełm.

Blanka